Bałtycki Terminal Kontenerowy z problemami boryka się już od jakiegoś czasu. Jego największym problemem okazuje się sąsiadujący DCT Gdańsk. Największy z trójmiejskich terminali rozwija się w bardzo szybkim tempie. W tej sytuacji gdyński BCT pozostaje w tyle. W pierwszym kwartale br. zanotował 26% spadek przeładunków w porównaniu z pierwszym kwartałem roku ubiegłego.
– W pierwszym kwartale 2016 roku w BCT największy spadek nastąpił w imporcie kontenerów pełnych, co może być postrzegane jako bezpośredni skutek zmian w dotychczasowych kierunkach dystrybucji kontenerów w portach Trójmiasta – skomentował na łamach portalu „InfoMare.pl” Michał Kużajczyk, kierownik ds. marketingu BCT.
To głównie czynniki zewnętrzne wpływają na słabą sytuację gdyńskiego terminalu. Podstawowym problemem jest konkurencja z sąsiedniego Gdańska. – Niestety, BCT dość poważnie ucierpiał wskutek działania aliansu 2M, w ramach którego nasz główny klient MSC przekierował część swoich kontenerów na duże statki pływające do Gdańska. Bardzo bolesne dla BCT okazały się również działania armatorów skupionych w aliansie G6. Większość kontenerów mniejszych armatorów, takich jak np. OOCL czy APL - naszych dotychczasowych klientów wylądowała na statkach oceanicznych, których ze względu na ograniczenia nawigacyjne port w Gdyni nie jest w stanie przyjąć – komentuje Michał Kużajczyk.
Poza niewystarczającą infrastrukturą pozostają jeszcze problemy geopolityczne, które dotykają wszystkich portów i terminali. – Dodając do tego spowolnienie gospodarki chińskiej i dość odległe w czasie, a niezbędne natychmiast inwestycje strukturalne w porcie w Gdyni możemy się, niestety, spodziewać utrzymania takiego poziomu przeładunków w kolejnych kwartałach – mówił przedstawiciel BCT.
O problemach gdyńskich terminali pisaliśmy już wcześniej. Możecie o tym przeczytać pod tymi linkami:
Kontenery uciekają z Gdyni
Czy DCT „pożre” inne terminale kontenerowe?